Twórczość Kxra

Started by Eltusiyu, May 16, 2011, 02:53:09 PM

Previous topic - Next topic

0 Members and 1 Guest are viewing this topic.

Eltusiyu

Póki co, to część mojego opowiadanka w świeie, który stworzyłem. (Tworzę :P )
Jednak jestem początkującym pisarzem i pomimo jak najlepszych chęci różnie wychodzi, więc postanowiłem swoją przygodę z pisaniem rozpocząć od kilku luźnych opowiadań osadzonych w owej krainie :)

Oto fragment jednej z nich:
http://kvornoth.wordpress.com/2011/05/16/aaron-lokthor-i/

Miłej lektury!

Wszelka krytyka mile widziana


Mój Blog: www.kvornoth.wordpress.com

PS. Tworzę do niej język :) Pod koniec tego tygodnia (jak się wyrobię) wrzucę coś do looknięcia :)

Kxangangang! - Oeyä Pìlok leNa'vi

Previously called Kxrekorikus

Tireaniawtu

Ładnie :). Szykuje się średniowieczny Blade jeśli się nie mylę.
Oe tsngawvìk tengkrr sirea ke lu pxan lerey livu.

Eltusiyu

To jest tylko takie luźne opowiadanko :P raczej to będzie 10-20% całości.
Jest osadzone w moim świecie- miasto :) ale nie wiem, czy wampiry w nim bd.
Raczej traktuję to jako rozgrzewkę :)

Kxangangang! - Oeyä Pìlok leNa'vi

Previously called Kxrekorikus

Eltusiyu

#3
Wyciągnąłem schowany w lewym rękawie nóż i rzuciłem się na napastnika. Gdy ten  zrozumiał co zamierzam uczynić,  złapał za krzesło, które stało przy stole, zaraz po jego lewicy. Ruszył w moją stronę. Zamachnął się i cisnął z całej siły  nim we mnie. Jednak zdążyłem się usunąć. Podbiegłem do niego. Odepchnąłem jego rękę, żeby odsłonić ciało i zatopiłem nóż w jego ramieniu. Gdy poczuł ukłucie odsunął się ode mnie. Wykorzystałem to, żeby odskoczyć na bezpieczną odległość. Usłyszałem jak przeraźliwie zawył. W jego ciemnych oczach zapłonęła rządza mordu. Wiedziałem, że już nie ma ucieczki. Był tylko on i ja. Cały świat się gdzieś rozmazał. Serce mi waliło. Oblany byłem potem na całym ciele. Oboje wiedzieliśmy, że dzisiejszej nocy, w  najlepszym wypadku, tylko jeden z nas opuści karczmę. Obrzuciłem wzrokiem sale. Nikt się nie ruszył, by pomóc osiłkowi.
-To dobrze- Pocieszyłem się w myślach , wyciągnąłem stalowy miecz wiszący u mojego pasa i wymierzyłem w stronę przeciwnika.
-To koniec!- krzyknąłem, poczym ścisnąłem dłoń na rękojeści tak mocno, że i mnie uwierało. Zacząłem biec pomiędzy stołami w stronę pijanego jegomościa. Ten wyrwał nóż z własnego ramienia i przyjął postawę obronną. Zasłonił się zdrową ręką tak, żeby mógł odpierać ataki. Posłał mi wredny uśmieszek i splunął w moją stronę.  Szybko uskoczyłem, dałem susa na blat i rzuciłem się na niego, wyprowadzając cięcie w tej samej chwili. Nie spodziewał się takiego ataku i nie zdążył go odparować.
Wylądowałem na jego torsie, zatapiając w nim miecz. Oczy otworzyły mu się szeroko. Miałem niezbite wrażenie, że chciał coś powiedzieć, ale chyba wbity w jego klatkę piersiową oręż nieco mu utrudniał zadanie. Zepchnął mnie z siebie i spróbował stanąć o własnych siłach.
   Z ciekawością obserwowałem to zjawisko. Gdy to mu się udało, postanowiłem pomóc i zakończyć  jego męczarnie. Oddałem celne kopnięcie we wbity w jego cielsku miecz, który wbił się jeszcze głębiej. Od uderzenia padł na podłogę. Przez chwilę dławił się krwią, szarpał. Jednak jego walka nie trwała długo.
Podbiegłem do zwłok, wyciągnąłem broń , przyjąłem postawę gotową do odparcia kolejnych ataków. Oddech miałem ciężki a serce mi tłukło jak szalone. Mięśnie drżały  z wysiłku . Spodziewałem się najgorszego. Obawiałem się, że jego kumple zechcą się zemścić. Jednak żaden zamach na moje życie nie nastąpił. Część biesiadników, do których dotarło to co się wydarzyło właśnie wydarzyło, uciekła z knajpy. Porzucili jedzenie, nawet ubrania, żeby się ratować. Złapałem kilka głębokich wdechów i zrobiło mi się lepiej. Uspakajałem się. Jednak byłem czujny. Wiedziałem, że wieczór dopiero co się zaczął. Odważni, którzy zostali wściekle na mnie wściekle patrzyli. Rozejrzałem się. Karczmarz zrobił się biały na twarzy. Spodziewał się najgorszego. Cały się trząsł. Upuścił szklankę, do której lał piwo. Wyjął z za kontuaru miecz i pogroził nim potencjalnym rozbójnikom. Wyszedł na środek i zawrzeszczał:
- Wy!! Wynoście się stąd wszyscy!! Karczma zamknięta. Następny, kto podniesie broń, zginie z mojej ręki, a ty- tu wycelował w moją szyje ostrzem- nigdy się tu nie pojawisz! No chyba, że życie ci niemiłe - powiedział groźnym  głosem.
Zrobił się purpurowy na twarzy i ruszył w stronę ciała, które leżało pośrodku kałuży krwi.
Zabrakło mi słów, a dalszych nie przyjemności nie szukałem, zdecydowałem się wycofać. Kierując się w stronę drzwi, mój wzrok powędrował po całej sali.  Doliczyłem się jeszcze sześciu mężczyzn i jednej kobiety. Siedziała w stole, który się mieścił przy wejściu.  Nie pamiętałem, żeby wchodziła ani była tu wcześniej. Musiała przyjść niedawno. Jej wygląd nie pasował do tak obskurnej budy. Burza jasnych rozpuszczonych włosów, niebieskie oczy, pełne usta. Wyglądała na młodą, jednak w przypadku kobiet, pozory mogły mylić. Ubrana była w zieloną szatę, długą aż do stóp, z wyhaftowanymi, złotą nicią, dziwnymi wzorami.  Ubiór nie ukrywał jej kształtów, które były kuszące.
Zastanawiałem się co osoba jej pokroju robi w takim miejscu. Mimo masakry, która miała miejsce przed chwilą, nie wyglądała na wystraszoną. Wręcz przeciwnie. Miałem wrażenie, że dobrze się bawiła oglądając walkę. Jej kpiący uśmieszek tylko potęgował moje uczucie. Wstała, puściła mi oczko i opuściła tawernę. Ruszyłem za nią.

Kxangangang! - Oeyä Pìlok leNa'vi

Previously called Kxrekorikus

Tireaniawtu

Doszukałem się 2 powtórzeń:

QuoteCzęść biesiadników, do których dotarło to co się wydarzyło właśnie wydarzyło, uciekła z knajpy.

Drugi gdzieś mi uciekł.
Oe tsngawvìk tengkrr sirea ke lu pxan lerey livu.

rodrygo

Drogi autorze!

A jakbys klasyfikował ten swój kawałek?

swiaty równoległe?  rzeczywistosc po katastrofie?  nowe sredniowiecze?


Eltusiyu

To jest fikcyjny świat :P

Mam zamiar stworzyć takowy. Własny język i napisać w nim książkę. Ale nie mam zamiaru postawić (póki co) za wysoko poprzeczki. I takimi krótkimi opowiadankami (do 10 stron) się lekko wprawiam :)

Kxangangang! - Oeyä Pìlok leNa'vi

Previously called Kxrekorikus

Eltusiyu

Rozdział II
Opuściłem ,,Cichego Zabójcę". Przytrzymując drzwi stałem w jego progach. Wtedy zauważyłem, że na wyłożonej kamieniami drodze,  stali uzbrojeni po zęby mieszkańcy tej zabitej dechami wioski. Ku mojemu zdziwieniu, tajemnicza nieznajoma stała na ich czele.

,,Dalej się tajemniczo uśmiecha. Nie wiem czemu ale mam co do niej złe przeczucia" – pomyślałem i ruszyłem w stronę tłumu. Dokładniej w kierunku kobiety w zieleni.

Karczmę wybudowano na wzgórzu. Prowadziła do niej jedna jedyna droga. Akurat pech chciał, że to musiała być  ta, którą właśnie podążałem. Było ciemno, zatem wokół głównie  widziałem pobliską florę. Teren był otoczony parkiem. Niezbyt gęstym. Jednak samemu o tej porze lepiej było się nie zapuszczać.  Całe szczęście, że chociaż pogoda mi dopisywała. Była ciepła bezchmurna noc. Tu i tam gwiazdy świeciły na niebie, księżyc oświetlał drogę.

W oddali wydać było tętniącą życiem osadę. Światła. Słyszałem odgłosy dochodzące  z dołu.  Wiedziałem, że jestem odcięty. Musiałem jednak minąć gromadzącą się hołotę. Położyłem dłoń na rękojeści miecza i ruszyłem dziarskim krokiem do oczekujących mnie gapiów.

Jednak nie zdążyłem się porządnie wychylić, gdy zza krzaków wyskoczył na mnie myśliwy ubrany w skóry.
Na pierwszy rzut oka mógłbym przysiąc, że wygląda jak niedźwiedź, których nie brakowało w tych rejonach.  Twarz miał całą w farbie. Wzory, które sobie namalował nic mi nie mówiły. Uzbrojony był we włócznią, która była wymierzona w moją szyje. Dzieliły nas jakieś dwa.. może trzy kroki..
Napiąłem wszystkie mięśnie mojego ciała. Oddech przyśpieszył. Świat wokół przestał istnieć. Byliśmy tylko my dwaj. Miałem wrażenie, że każda sekunda trwała wieczność. Usłyszawszy dźwięk klingi wyciąganej z pokrowca lekko się cofnął. Przysiągłbym, ze pod tą toną farby gość czuł strach. Wiedział, że nie wywarł na mnie wrażenia strojem. Że dojdzie do walki. Cóż.. To jego pechowy dzień.

Potężnie się zamachnąłem i rzuciłem w niego mieczem. W tym samym momencie rzuciłem się na niego. Po chwili wiedziałem, że mój plan się powiódł. Gość się przestraszył miecza i uskoczył przed nim. Wtedy ja go złapałem za rękę i okręciłem wokół siebie. Prawą ręką chwyciłem noża, który miałem przypięty do pasa. Koleś się szarpał niemiłosiernie. Mógłbym przysiąc, że słyszałem łkanie. Jednak nie.. Nie mogłem go puścić. Nie tej nocy. Serca nam waliły jak opętanym. Oboje stękaliśmy z wysiłku. Każdy z nas wiedział co za chwilę się wydarzy. Zacisnąłem zęby oraz stęknąłem z wysiłku, żeby móc go utrzymać. Był niewiele słabszy ode mnie. Przyłożyłem mu nóż do mu do gardła i rozciąłem je tak głęboko,  jak tylko ostrze mi na to pozwalało. Czułem na mojej ręce, na  całym ramieniu, którym go trzymałem  jego ciepłą krew. Uciekało z niego życie. Koleś po kilku chwilach walki o każdy oddech padł bezwładnie w błoto. Podniosłem brudny miecz. Otrzepałem go z błota i wycelowałem nim w tłum, który się bardzo przerzedził. Pokaz odniósł skutek.

Wrzasnąłem tak głośno ile miałem sił w płucach:
-Widzicie go!? Zaraz większość z Was, jeśli nie wszyscy skończą podobnie! Ci którzy teraz zejdą mi z drogi może przeżyją. Wybór jest Wasz!
Tu i tam słychać było pomruki. Część zgodnie z poleceniem wolała się rozejść nie narażając swojego życia. Z blisko dwudziestoosobowej armii zostały tylko 3 osoby.  Nieznajoma i ... Moim zdaniem.. Jej dwóch sługusów. Mieli identyczne stroje. Szaty z tego samego dziwnego połyskującego materiału w te same wzory. Jednak w innym kolorze. Nie było zbyt jasno ale miałem wrażenie, że to był ciemny granat.

To nie są zwykli mieszkańcy. Jednak kto? Nie miałem pojęcia... W lewej ręce dzierżyłem miecz a drugiej  zakrwawiony nóż. Przygotowałem się na najgorsze. Po kilku głębszych oddechach udałem się w stronę trzech dziwadeł.

Kxangangang! - Oeyä Pìlok leNa'vi

Previously called Kxrekorikus

Eltusiyu

Jak każdy wie.. Coś tam sobie skrobię. To po polsku, to w Na'vi czy w innym języku.
Postanowiłem moją twórczość zebrać do kupy, pod postacią bloga.

Co tam umieszczę:
- poprawionego Aarona Lokthora + kontynuację
- moją książkę w klimatach fantasy (która jest w trakcie pisania)
- ostatnio zacząłem się bawić grafiką komputerową zatem i to tam znajdziecię.

Myślę, że miło spędzicie czas nad lekturą moich wypocin.
Bloga też prowadzę po angielsku, więc proszę o tolerancję :)

Link do bloga: http://kxrekorikus.blogspot.com
Link do polskich postów: http://kxrekorikus.blogspot.co.uk/2012/04/poczatek_08.html


Kxangangang! - Oeyä Pìlok leNa'vi

Previously called Kxrekorikus