Oni mają być bardzo "dostosowywalną" alegorią do wszelkich rdzennych plemion uciskanych przez konsumpcyjny, globalizacyjny, pozbawiony duchowości styl życia ludzi.
Mogą być lekko wzorowani na jakimś konkretnym ludzie, ale tego ciężko uniknąć. Jednym przypominają Siuksów, innym jakieś plemię afrykańskie. Idea jest taka, że film ma pasować do wszystkiego i mógłby opowiadać historię któregokolwiek z tych ludów.
A Achaja... kurde, nie wiem, co to jest, ale ten hiperrealistyczny, przygnębiający i bardzo współczesny stylu pisania Ziemiańskiego to jest to. Mało która książka tak mnie wciągnęła, raczej nie zdarza mi się przy książkach zarywać nocy. Musiałbym wygrzebać dwójkę i przeczytać te kilka rozdziałów u ludzi-kotów (nie byli chyba nazwani...) raz jeszcze, zobaczyć, czy rzeczywiście jest podobnie

Dzięki za przypomnienie mi o tym.
Fanem SW owszem byłem, jestem... nie wiem. Chwilowo chyba zdecydowanie to we mnie przygasło, tymbardziej, że pojawił się Awatar, ale generalnie w mojej obecnej szkole bycie takim nadmiernym "geekiem" nie jest oglądane zbyt przychylnie. Niestety, taki urok zdecydowanie za dużych, publicznych liceów. A jak człowiek za dużo w danym środowisku przebywa, to się dostosowuje. Ale w moim gimnazjum była nas dosyć spora grupka oddanych entuzjastów.