Tak sobie przeglądnąłem temat i postanowiłem, że też się wypowiem.
Zaczynając od początku, jako taki "zasięg" lotów kosmicznych nie jest żadnym problemem, gdyż w przestrzeni kosmicznej nie istnieje żadne tarcie, które hamowałoby statki- tzn. zgodnie z I zasadą dynamiki Newtona, wystarczy rozpędzić statek do pożądanej prędkości i, dopóki nie wpadniemy w jakieś pole grawitacyjne które nas wyhamuje, lecimy z tą samą prędkością choćby i na kraniec Wszechświata. Tak więc główną przeszkodą staje się czas. Aby jakoś sensownie skrócić czas podróży potrzebne są duże prędkości. Nie ma z przyspieszaniem problemu takiego jak w atmosferze Ziemi, w której opór stawiany przez powietrze rośnie kwadratowo w stosunku do prędkości. Są za to problemy innej natury: po pierwsze ilość konwencjonalnego paliwa (w tym momencie wykorzystuje się mieszaninę wodoru i tlenu) potrzebna do rozpędzenia statku do prędkości pozwalających na loty poza Układ Słoneczny byłaby GIGANTYCZNA. Wystarczy powiedzieć, że aby wynieść prom kosmiczny na orbitę potrzebne jest kilkaset ton paliwa. Obiecującym rozwiązaniem wydaje się napęd jonowy, aczkolwiek posiada on dosyć poważną wadę- mianowicie generuje mały ciąg, który nie pozwala na osiągnięcie dużych przyspieszeń (dla przykładu- silnik jonowy w sondzie Deep Space 1 posiada moc maksymalną 1900W, czyli tyle, co kaloryfer elektryczny). Oczywiście, jestem pewien, że da się zbudować silnik o większej mocy, ale głównym ograniczeniem wydają się być rozmiary.
oczywiście wykorzystywanie grawitacji poszczególnych planet jest możliwe, ale tylko w układzie słonecznym. A trzeba pamiętać, że taka misja załogowa musi jeszcze wrócić, to nie satelita, czy sonda.
No niestety nie, taki manewr jest niemożliwy- w jakiejś tam odległości od planety (dajmy na to-x km) statek posiada w polu grawitacyjnym planety energię potencjalną Ep (czyli taką, która może zostać zamieniona w energię kinetyczną jeżeli dotrze do centrum pola magnetycznego), oraz jakąś energię kinetyczną Ek.Wraz ze zbliżaniem się do tej planety, część Ep zostaje przekształcona na Ek i prędkość statku wzrasta- jednak wraz z oddalaniem Ek zostaje znowu "zabrana" statkowi i zostaje przekształcona na energię potencjalną. Słowem- statek będzie miał w odległości x w polu grawitacyjnym zawsze taką samą energię, a zatem i taką samą prędkość (chyba, że w międzyczasie włączy silniki). To tak jak ze sprężyną, nie można jej naciągnąć w taki sposób, żeby wykonała większą pracę, niż włożyliśmy w jej naciągnięcie.
Skoro sonda już teraz może osiągnąc taką prędkość, mysle że jeszcze w XXI odbędą sie loty na księżyc dla "normalnych" ludzi.
Akurat myślę, że prędkość nigdy nie była zbyt dużą rpzeszkodą w lotach na Księżyc- co więcej , teraz możnaby prawdopodobnie szybciej dolecieć na Księżyc niż do np. Australii (nie mówiąc już o polskich pociągach , które ze Szczecina do Krakowa bodajże potrafią jechać 22h ;P). Tutaj nadal zaporą pozostaje cena- aby umożliwić powszechnie dostępne loty na Księżyc potrzebne jest rozwiązanie , które pozwoli wynieść ludzi przynajmniej na orbitę (gdyż najwięcej paliwa zużywane jest właśnie przy opuszczaniu atmosfery). Bardzo obiecujący jet projekt kosmicznej windy, która do wyniesienia czegokolwiek na orbitę potrzebowałaby wprawdzie tyle samo energii co rakieta, ale na drugim końcu liny w charaktrerze przeciwwagi mogłaby znajdować się kabina z ludźmi wracającymi na Ziemię, co sprawiłoby, że energię trzebaby wydatkować ejdynie na pokonanie oporów ruchu