Sìrol hufweyä

Started by Tängal, February 26, 2011, 07:49:15 PM

Previous topic - Next topic

0 Members and 1 Guest are viewing this topic.

Tängal

Domowe drzewo:
Eytukan stał i patrzył na powrót kolejnej grupki myśliwych. Z ich smutnych twarzy widział, że polowanie wcale nie było owocne. Nie musiał się nawet pytać. Niestety coraz częstrzy widok ostatnimi czasy. Od kiedy pojawili się ludzie nieba było coraz gorzej. Wycinali las, płoszyli zwierzęta, zapuszczali się dalej i dalej. Ciężko zrozumieć ich motywy. Zaatakować, wyprzeć, zmusić do cofnięcia? Możnaby spróbować, ale to raczej jest skazane na niepowodzenie. Możliwe, że część myśliwych już w desperacji próbowała się porywać na mniejsze grupy ludzi nieba. Jak mogliby na to zareagować? Nie mówiło się o tym otwarcie, ale on miał pełną swiadomość. Zaczynał grozić im głód i coś trzeba było z tym zrobić, szybko. Niedawno wyraził w tajemnicy zgodę by jedna z grup najbardziej zaufanych myśliwych zapuściła się na tereny sąsiedniego klanu. Było to niebezpieczne. Tamci nie wchodzili na ich ziemie. Sami też zapewne nie mieli za dużo żywności, więc gdyby złapali myśliwych, mogliby chcieć w odwecie wypowiedzić wojnę. Może nie za pierwszy razem, w każdym razie polowanie na ich terenie na pewno nie mogło być rozwiązaniem, które mogłoby trwać dłużej. Niestety jedynym na teraz.
Gdy stał tak zamyślony i zapatrzony w odległe drzewa jedna z myśliwych wracająca właśnie z kolenego bezowoncego polowania podeszła do niego:
- Tìtusaronìri sawtute to ayyerik ftue lu set. - odezwała się jakby chcąc usprawiedliwić swoje niepowodzenie
- Srane ma tsmuk. - odparł nieodrywając oczu od odległych drzew
Widział już jak wracają. Coś niosą, tylko co. Byli narazie za daleko, a jego stare oczy nie widziały już tak dobrze w dal jak kiedyś. Cały czas miał jednak nadzieję, ale im bardziej się zbliżali, tym bardziej rosło poruszenie wśród ludzi. To nie mogło oznaczać nic dobrego. Dziewczyna, która jeszcze chwilę temu zamieniła z nim kilka słów teraz z przerażeniem wręcz rzuciła się w stonę przybyłych. Dwóch nisło trzeciego na noszach skleconych na prędce z kilku połamanych gałęzi. Dwóch pozostałych szło obok niosąc jego rzeczy. Biedak miał rozcięty prawie cały brzuch.
- Ma Seytsu! Ma Seytsu ayawne! - szlochała nad nim dziewczyna
- Pori rey ma tsmuk slä Tsahikä srungit kin. - odparł smutnym lecz usiłującym uspokoić głosem jeden z niosących, opuszczając nosza
Jedno cięcie, więc nie szpony, tylko nóż. Eytukan miał już pewność. Niedość, że nic nie udało sie upolować, to teraz jeszcze tamci wiedzą. Gorzej być nie mogło.

Hellgate kwatera płk. Miles'a Quaritch'a:
Quaritch przeglądał kolejny raport. Nie było zbyt radośnie. Kolejne zaginięcia jego ludzi. To już stawało się plagą. Tylko ostatnio 7 przypadków ataków tych malp, znaczy przynajmniej ktoś przeżył i wrócił by potwierdzić, 14 przypadków zagninięcia całej grupy, przy czym tylko w dwóch odnaleziono ciała. Do tego jeszcze ta Grace, która ostatnimi czasy ciągle truła o jakiemś porozumieniu, szkole i takich tam. Niby o czym? Czy ona nie widzi, że ją opieką nad ogniskiem i zjedzą? Eh, krótkowzroczna idiotka. Nie, nie może być żadnych negocjacji. To nic nie da. Może na trochę, ale na pewno nie na dłużej. Trzeba będzie sprawę rozwiązać konkretnie, raz a dobrze, po żołniersku. Nie może wdawać się w długie zabawy z nimi, bo straci wszystkich ludzi. Ale to nie dla jajogłowych, oni tego nie ogarniają. Zaraz będą truć o potrzebie pojednania z małpami i świętymi paprotkami. Grace chciała sobie strzelić szkolę, te papiery jak wszystkie też przeszły przez jego ręce. Po kiego jej szkoła? Choć z drugiej strony może to i lepiej będzie miał małpy w jednym miejscu i nie da im zrobić partyzantki. Nie będzie musiał za nimi ganiać po lesie. W sumie dobry plan. Niechaj Grace się bawi w te swoje szkoly, ale on będzie miał ją na oku. Cicho i dyskretnie. Niechaj myśli sobie, że wszystko jest cacy, a świat różowy i pachnie fiołkami. Narazie jednak przydałoby się zrobić coś w temacie chwilowego bezpieczeństwa. Zwiększyć ilość ochrony? W sumie to nawet nienajgorszy pomysł, powinien chwilowo pomóc.

Hellgate kantyna:
Rozmowy niosły sie przez całą stolowkę, głosów było tyle, że nie można było wyodrębnić jakiegoś jednego najbardziej się wróżniającego. Wszystkie zlewały się w jedną melodię, która zdawała się nie mieć słów, choć przecież to słowa właśnie ja tworzyły. Drugim elementem jakze harakterystycznm dla tego miejsca była mieszanka zapachów różnorodnych dań, które tu serwowano. Menu choć skromne z racji ograniczonych możliwości, było wyjątkowo zróżnicowane, więc każdy mógł znaleźć coś dla siebie.
Do stolika, przy którym siedziała i jadła swój obiad plut. Kendra Keller podzszedł właśnie jeden z szeregowych. Dobrze ja pamietał. Próbował kiedyś być wobec niej miły i przyjacielski, ale to skończyło się nienajlepiej. Z tej przyczyny właśnie wolał być zdecydowanie oficjalny. Wyprostował sie więc, stanał na baczność i zasalutował. Miał nadzieję, że go nie pamięta. W teorii powinien zaczekać, aż oficer mu odsalutuje, jednak ponieważ sytuaja była dla niego dość niezręczna i krępująca, popełnił gafę o wypalił swoją kwestię bez czekania.
- Pułkownik Quaritch kazał stawić się pani w swojej kwaterze.

ngima tstal, pxia tstal
frusìpa fngap na nantang

Tireaniawtu

Kendra Keller:

     Kendra uniosła wzrok znad posiłku. Od razu rozpoznała delikwenta. Jej oczy przybrały złowrogi wyraz, lecz zaraz po chwili uśmiechnęła się i wróciła do posiłku. W tym momencie szeregowy zrozumiał co zrobił i co go czeka. Stał na baczność z ręką przy skroni i czekał. Nie mógł opuścić jej dopóki starsza stopniem osoba tego nie zrobi. Mijała sekunda za sekundą. Kendra nieśpiesznie jadła kęs po kęsie. Niemal słyszała trzask jego kiszek skręcających się z głodu. Po kilku minutach skończyła. Wtedy wyjęła wykałaczkę i zaczęła czyścić zęby. Wydłużyło to czas oczekiwania o drugie tyle. Ostatecznie po 8 minutach wstała i odsalutowała. Szeregowy usiadł wreszcie i odetchnął z ulgą. Po chwili dostał rozkaz:
-Szeregowy zanim zaczniecie jeść uprzątnijcie trochę ten stół. Syf się zrobił. - Po tych słowach obróciła się na pięcie i ruszyła w stronę windy. Po krótkiej jeździe w górę i przejściu kilku korytarzy stanęła przed drzwiami do biura Quaritch'a. Poprawiła mundur, nogawki, otworzyła drzwi i weszła do środka.
- Plutonowa Kendra Keller melduje się! - wykrzyknęła.
Oe tsngawvìk tengkrr sirea ke lu pxan lerey livu.

Na'rìngyä vrrtep

Hellgate
Mat wyszedł ze swojego niewielkiego pokoju. Ostatnio miał mnóstwo wolnego czasu, z powodu problemów związanych z jego avatarem. Coś poszło nie tak i naukowcy nie potrafili go podłączyć. Dzisiaj jednak miał podobno nastąpić przełom. I dobrze, bo Matowi zaczynało się nudzić, odbywał co prawda regularne ćwiczenia i często odwiedzał strzelnice. Gdy tylko mógł wkręcał się na patrole, zarówno naziemne, jak i te z powietrza. Jednak nie było to to czego oczekiwał od Pandory.

Mat zamknął za sobą drzwi i udał się w stronę laboratoriów, by zapytać się czy ekipa wreszcie poradziła sobie z jego avatarem...



Nawma Tutan

Albrecht von Donnenberg
Hellgate


  Albrecht siedział na skraju łóżka i myślał, nad czekającymi go wydarzeniami i problemami. Na Pandorę przybyli w nocy, więc odbyła się tylko grupowa odprawa prowadzona przez Quaritch'a. Już na początku jego wykładu Albrecht zrozumiał, co będzie jednym z większych problemów. Dostał później informację na temat dnia dzisiejszego. Rano ma tylko spotkanie z dr Grace Augustine i próbne połączenie z avatarem. Spotkanie z Parkerem i Quaritch'em ma wieczorem.
  Wstał więc, ubrał się i wyszedł z pokoju. Zerknął na plan bazy i spokojnym krokiem, ruszył w kierunku pomieszczenia łączenia się z avatarami. 

rodrygo

#4
Od rana Peyral dyżurowała przy palenisku. Było to ważne zajęcie dla wszystkich Na'vi – nie chodziło tu tylko o gotowanie jedzenia. Z utrzymywaniem ognia, odbieraniem upolowanych zwierząt, podziałem upieczonego mięsa wiązało się wiele rytuałów i czynności te mogły być wykonywane jedynie przez doświadczonych członków plemienia.
Atmosfera przy palenisku nie była najlepsza. Wszyscy wiedzieli że polowania dostarczają coraz mniej pożywienia; niewielka ilość mięsa yerika leżąca na rozgrzanych kamieniach też nie wróżyła obfitej uczty. Peyral dobrze rozumiała jakie rozterki przeżywać musiał Eytukan. W historii Omatikaya zdarzały się już okresy niedostatku, teraz jednak dołączył niepokój i lęk o przyszłość.
W pobliżu przebiegła gromadka dzieci. One niewiele  rozumiały, ale im też udzielił się niepokój. Jeden z chłopców, najwyraźniej o coś rozgniewany, zawołał do swojego kolegi:

Wäpan!  Sawtute za'u!

Peyral zamyśliła się. Nie możemy ukryć się przed ludźmi nieba. Prędzej czy później trzeba będzie stawić im czoło.

Tireaniawtu

#5
Txepniäyu:

   Ciepły poranek powitał go. Właściwie to on powitał poranek. Nie sypiał już tak dobrze jak kiedyś. Przybycie tych dziwnych istot spowodowało zachwianie się jego świata. Tego, w którym się narodził, wychował i dorósł. To jedna z niewielu rzeczy, którą chciał zachować. Siedział samotnie i rozmyślał. Starał się znaleźć jakieś logiczne wyjście. Jego myśli były chaotyczne. Nie potrafił znaleźć rozwiązania w tym gąszczu. Zabić ich - nie to zbyt ryzykowne. Poddać się - zniewolą nas, być może to gorsze niż umrzeć. Negocjować pokój - ale jak długo to będzie trwało. Jego stwierdzenia były bez ładu i składu. Do tego jeszcze tracili pobratymców. Mnóstwo Na'vi umierało lub odnosiło rany. I jeszcze braki jedzenia. Potrafił je znaleźć dla samego siebie. Jednak potrzeba go było dla całej wioski. Przez kilka następnych minut wciąż bił się z myślami. W końcu wstał i postanowił udać się do kogoś. Znalazł tę osobę, jednak już z kimś rozmawiała. Postanowił poczekać. Po chwili zobaczył jak kolejną ranną osobę niosą na noszach. Dziewczyna szybko odbiegła zostawiając Eytukana samego. Txepniäyu widział, że jemu też nie jest łatwo.
- Mogę upolować dużo mięsa. Dobrze wiesz o tym, jednak nie pozwalasz mi tego zrobić. Motywy twej decyzji wciąż są dla mnie niejasne. Dlaczego zatem pytam ponownie? - Spytał i ze spokojem czekał na odpowiedź.
Oe tsngawvìk tengkrr sirea ke lu pxan lerey livu.

Tängal

#6
Hellgate kwatera płk. Miles'a Quaritch'a:
- Nie uczyli was plutonowa w szkole, że należy pukać przed wejściem? Wiem, że papier macie fantastyczne, ale to nie zwalnia cię z dobrego wychowania. - powitał ją, ale oderwał się znad papierów dopiero chwile później.
- Zamknij proszę drzwi, bo to co ci teraz przekażę powinno pozostać tajemnicą.

Hellgate laboratoria:
W tej części bazy było wyjątkowo jasno i przyjemnie ciepło. O tej porze krzątało się tu wiele osób. Każdy jednak robił swoje odzywając się z rzadka. Panowała więc względna cisza. Sprzęt lekko szumiał, cicho.  Czasem ktoś zagadał do przyjaciół obok, czasem ktoś coś upuścił klnąc przy tym od nosem. W powietrzu unosił się silny mało przyjemny zapach rozmaitych odczynników, a niekiedy, w niektórych, bardziej zamkniętych częściach laboratorium, dość specyficzny zapach czystego powietrza. Z początku zdawał się on dość dziwny, lecz po chwili można było sobie uświadomić, że ten "zapach" jest w sumie niczym więcej jak barkiem jakiegokolwiek zapachu.
- O witaj Mat, miło cię widzieć. - zagadnął go Max - Pewnie jesteś ciekaw co z twoim awatarem? Nie uwierzysz, ale tylko łącze wysiadło. Nie naprawimy go bez części z Ziemi, ale powinieneś dać radę połączyć się z innego stanowiska. Przygotowaliśmy ci czwórkę. Przygotuj się, bo podobno szykuje się jakiś większy wypad, więc pewnie cię wezmą.

Domowe drzewo:
Eytukan wyrwał się z zamyślenia. Spojrzał na Txepniäyu. Chwycił go za ramię i odciągnął na stronę, nie była to rozmowa o której powinien wiedzieć cały klan.
- Kä txo nga nivew kivä slä Peyralhu kivä. Ra'a kä nì'awtu. Vi'ari tsngerawvatsìk nìtxan. - wskazał rozpaczającą kobietę. - Pol tìtusaronit fnan kop. Kxawm tìtusaronìl tìkeftxoti srung sìyevi tswiva'. Taron nìzawnong, aynga zene flivä! Ulte ra'a kä tsenge a fo kamä. - wskazał myśliwych z rannym.

ngima tstal, pxia tstal
frusìpa fngap na nantang

rodrygo

Peyral, Drzewo Domowe



No, cóż, jak wszyscy to wszyscy – pomyślała Peyral szykując się do wyruszenia na polowanie. Wolała wprawdzie zostać w osadzie aby opiekować się rannymi, ale najwyraźniej do zdobycia pożywienia należało zaangażować wszystkich członków klanu. Było to ważne polowanie i szykowali się do niego nawet bardzo młodzi Na'vi. Obok niej pewien młody łowca szykował broń. Wyglądał mocno niepewnie usiłując załadować na grzbiet ikrana dwa łuki, mnóstwo strzał, noże, bolo, maczugi i jeszcze parę groźnie wyglądających przedmiotów. Postanowiła go trochę pocieszyć.

- Ma tsmukan, nga lu win sì  txur, ngeyä swizaw nìngay tivakuk.

Starał się nie pokazać tego, ale jej słowa dodały mu odwagi. Odpowiedział tradycyjną formułą
-
Irayo ma tsmuke. Nga na'viru yomtìyìng


Nawma Tutan

Albrecht von Donnenberg
Hellgate Laboratoria

Albrecht doszedł, po długim błądzeniu, do laboratoriów. Pierwsze co rzuciło mu się w oczy, to te dziwne komory do łączenia się z awatarami. Chodził między naukowcami, którzy nie zwracali na niego uwagi.

Kiedy zobaczył dr Grace Augustine, ta kończyła papierosa. Zobaczyła go i wykonała gest głową, by podszedł. Albrecht poczuł zdenerwowanie, jednak podszedł i podał jej rękę.

Tängal

#9
Hellgate laboratoria:
Grace uścisnęła jego dłoń, choć nie miała tego w zwyczaju.
- Powiadają, że znasz się całkiem dobrze na rozmowach z ludźmi. Wiesz w ogóle cokolwiek na temat Na'vi, znasz ich język, kulturę? Ile trenowałeś?

Domowe drzewo:
Do Peyral podbiegło jedno z bawiących się beztrosko dzieci.
- Nga tayaron srak?
Zaraz podbiegła jeszcze mała dziewczynka, która też się wcześniej bawiła.
- Oe new tivaron kop! Tsun kivä ngahu srak?
- Rutxe, teykaron moeru! - zaczęły krzyczeć razem dzieci.

ngima tstal, pxia tstal
frusìpa fngap na nantang

nataliapop

#10
Domowe drzewo:
'Awnong karmiła właśnie Etsene resztką jedzenia, jaka jej została z ostatniego posiłku. Należy teraz oszczędzać. Usłyszawszy rozmowę zainteresowana zeskoczyła gałąź niżej.
-Peu tsteu ayeveng. Ayfo neu nì'aw taron. - Pogładziła jedną z dziewczynek po głowie. - Peu taron, ma Tsmuke? - Zwróciła się do Peyral.

rodrygo

#11
Drzewo Domowe

Peyral nadal była pełna niepokoju, ale starała się tego nie okazywać.

Saronyu aswey kayä fìtrr, Eywa srung sayi - odpowiedziała na pytanie 'Awnong
I dodała trochę sama do siebie: Ayoe zene mivunge veyti

Peyral nie dopuszczała myśli o niepowadzeniu. Ale niepokój czaił się gdzies w podświadomości. Jak uchronić plemię przed głodem?  Rozważała june ewentualności. Ostatnio ktos przedstawił nieśmiało pomysł nawiązania bliższych kontaktów z Ludźmi Nieba.
Tak niewiele o nich wiemy – pomyślała – czy oni też muszą polować?  I dlaczego ciągle poszukują bryłek fngap ?



nataliapop

Domowe drzewo:
-Eywa Ngahu
Idąc w stronę głównego pnia 'Awnong myślała, intensywnie myślała. Dlaczego tylko najlepsi wyruszają? Dokąd się wybierają? Czy jest gorzej niż myśli? Na te pytania odpowie jej tylko Olo'Eyktan. Zchodząc w dół starała się wymyślić, jak przyłączyć się do wyprawy, by móc pomóc i lepiej zrozumieć sytuację. Eytukan stał wpatrzony w horyzont. 'Awnong podeszła do niego grzecznie i powitała:
-'Awvea ultxari ohengeyä, nawma sa'nok lrrtok siveiyi.

Nawma Tutan

Albrecht von Donnenberg
Hellgate Laboratoria


Quote from: Tängal on March 25, 2011, 03:52:33 PM
- Powiadają, że znasz się całkiem dobrze na rozmowach z ludźmi. Wiesz w ogóle cokolwiek na temat Na'vi, znasz ich język, kulturę? Ile trenowałeś?
Słysząc to pytanie, Albrecht zrozumiał, że czeka go ciężka praca z przekonaniem do siebie Grace. Wyjął zeszyt do rozmów, otworzył go i napisał odpowiedź. Grace patrzyła się na niego dziwnym wzrokiem i zrobiła głupią minę gdy, dostawszy zeszyt do ręki, przeczytała:
"Witam serdecznie, dr. Grace Augustine. Przepraszam z góry za wszelkie niedogodności związane z moim charakterem pisma. O Na'vi wiem wystarczająco dużo, by się nie pogubić, ale nadal mam małe problemy z ich językiem."

Tireaniawtu

Txepniäyu:

     Wyraźnie zirytował się tymi słowami. Chciał zadać pytanie dlaczego musi iść z kimś, ale powstrzymał się. Bez słowa wskoczył na wyższe gałęzie i zaczął szukać Peyral. Odnalazł ją rozmawiającą z kimś postanowił poczekać. Po chwili podbiegły do niej dzieci i podszedł ktoś jeszcze. Nie mógł czekać. Tym razem czas był zbyt cenny dla niego. Opuścił strzałę tak, że upadając grot wskazał kierunek w którym chce się udać. Po tym dostał się do swojej kryjówki. Wziął trochę strzał, nóż i kilka innych potrzebnych rzeczy. Następnie wymknął się niezauważony na sam dół drzewa. Już miał wejść w gęstwinę lasu, gdy nagle usłyszał coś za sobą. Zrozumiał, że ktoś go obserwuje. Ktoś kto nie pozwoli mu iść samemu.
-Wiem, że masz iść ze mną, ale nie chcę pomocy. Proszę, wróć do innych.
Oe tsngawvìk tengkrr sirea ke lu pxan lerey livu.

rodrygo

Drzewo domowe

Peyral nie miała już nic do roboty przed wyruszeniem na polowanie. Postanowiła więc porozmawiać z oczekującym na nią Txepniäyu. Szybko zsunęa się do podstawy Drzewa.

Ma Tsmukan, nga new pivlltxe oehu, srak – zapytała go

Tängal

Hellgate laboratoria:
Grace spoglądała to na zeszyt, to na Albrechta, a jej mina była mieszanką zaskoczenia, odrobiny przerażenia i szczypty zniesmaczenia.
- To jakieś jaja czy co? - wyartykułowała z siebie po chwili

Domowe drzewo:
Eytukan odwrócił się powoli w stronę 'Awnong. Na jego niemłodej twarzy malowała się zaduma.
- Oel ngati kameie, ma tsmuk. Peu angäzìk ngaru lu? Srungpe si ngaru? Syuveri tìtusaron atxan lìyu.

ngima tstal, pxia tstal
frusìpa fngap na nantang

nataliapop

#17
Drzewo Domowe:
-Oe si ke tslam. Peyral peng ne oe:Saronyu aswey kayä fìtrr. Pelun? Peu kä ne? Oeru law sivi ma Sempul taluna oel ke tslam ke'u. - Patrzyła na niego wzrokiem wyrażajacym niezrozumienie, ciekawość ale równiesz strach. Nie wiedziała jakiej odpowiedzi ma się spodziewać, lecz im dłużej czekała tym bardziej się denerwowała. Sekundy płynęły dla 'Awnong jak minuty, gdyż wszysto było dziwnie owiane tajemnicą.

Nawma Tutan

#18
Albrecht von Donnenberg
Hellgate Laboratoria

Quote from: Tängal on March 28, 2011, 04:10:08 PM
- To jakieś jaja czy co? - wyartykułowała z siebie po chwili

Albrecht słysząc odpowiedź pokręcił głową i wziął zeszyt z rąk Grace. Po kilku chwilach oddał jej, a ona przeczytała w nim:
"Nie, to nie jest żaden żart. Mam poważnie uszkodzone struny głosowe, co uniemożliwia mi mówienie. Proszę mnie jeszcze jednak nie skreślać z listy, bo mam nadzieję, że awatar wszystko "naprawi""

rodrygo

#19
Drzewo Domowe

Peyral cos zaniepokoiło w wyglądzie Txepniäyu. Wydawał się jakis zamyślony, jakby za chwilę miał podjąć ważną decyzję. I najwyraźniej nie spieszył się aby dołączyć do grupy łowców

Ayoe lu alaksi - stwierdziła, i zapytała jeszcze Pelun kerä nì'awtu nga?